

Mimo, nieznacznej przewagi jaka zarysowała się po stronie gospodarzy to oni mogli zejść na przerwę z bagażem po stronie straconych bramek. Do piłki wybitej przez bramkarza Lotnika wyskoczył Adrian Żak i zagrał ją głową tak niefortunnie w kierunku własnego golkipera, że po drodze trafiła ona jeszcze pod nogi napastnika gości. Na posterunku w bramce Polonii czuwał jednak Sławek Adamczyk, który wygrał pojedynek sam na sam z atakującym przyjezdnych i zapobiegł utracie tzw. gola „do szatni”. Początkowe minuty drugiej odsłony spotkania nie potoczyły się dla Polonii korzystnie a co gorsza rywal zdołał wyjść na prowadzenie. Indywidualną akcję przeprowadził Marcin Kotyla, ograł dwóch defensorów Polonii i oddał strzał który z pewnością mógłby pretendować do miana „gola kolejki”. Dość szybko stracony gol w pierwszej chwili nieco zdeprymował Polonistów i przez kilka minut podopieczni Łukasza Stachery nie potrafili odnaleźć właściwego rytmu gry. Jednak z biegiem czasu na bramkę Lotnika ruszyły ataki, po których defensywa gości w dramatycznych okolicznościach ratowała się przed stratą prowadzenia. Szczelny mur jaki ustawiła defensywa z Kościelca przez długie minuty był nie do przebicia. Nawet strzał głową Norberta Szczepaniaka – który po roszadach w składzie tworzył tego dnia duet napastników z Tomkiem Skibickim – instynktownie wybronił golkiper. Próbując wyrównać stan meczu Poloniści nie mogli zapominać jednak o defensywie, bo Lotnik broniąc korzystnego rezultatu bardzo niebezpiecznie kontratakował. Kiedy sędzia czwartkowego pojedynku ogłosił, iż dolicza jeszcze cztery minuty do podstawowego czasu gry Polonia ruszyła do ostatniej fali ataków. Wreszcie w 93 minucie piłka po rzucie rożnym trafiła na nogę Andrzeja Pawłowskiego a doświadczony Polonista sprytnym strzałem skierował ją do siatki ponad interweniującym bramkarzem. Wytrwałość Porajan nagrodzona została zatem rzutem na taśmę, ale jeden punkt wywalczony nawet w tak dramatycznych okolicznościach nie poprawił zasadniczo sytuacji Porajan w ligowej tabeli.